Wpisy archiwalne w kategorii

Jaskinie i wspinaczka

Dystans całkowity:241.80 km (w terenie 51.40 km; 21.26%)
Czas w ruchu:10:57
Średnia prędkość:22.08 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:34.54 km i 1h 33m
Więcej statystyk

Wieczorna skalkowa exploracja

Poniedziałek, 16 czerwca 2008 · Komentarze(1)
Wieczorna skalkowa exploracja
Pod wzgledem miejsc nadajacych sie do lojenia, Jaworzno miewa sie calkiem niezle. Mamy kawalek triasowego wapienia na Dlugoszynie, sprawnie dzialajacy klub wspinaczkowy UKS K2. Uczniowski w prawdzie, ale maja kawalek swojej sztucznej scianki, na ktorej cos trenuja. Slowem - jest niezle. Ale kto powiedzial, ze nie mogloby byc lepiej?
Szukajac motywacji do tego by wieczorem sie jeszcze gdzies ruszyc, pomyslalem, ze poszukam miejsc, gdzie w przyszlosci, mozna by stworzyc jakas trase umozliwiajaca w miare przyjmen rozwijanie swoich zdolnosci, w wertykalnym przemieszczaniu sie.
Nic nie znalazlem. Pozno bylo, zrobilo sie ciemno, odwiedzilem tylko jedno z planowanych 4ech, albo 5ciu miejsc. Jak na zlosc zapomnialem baterii do czolowki :/
Mimo wszystko, sprawy tak nie zostawie. Nastepnym razem bedzie lepiej.

(dzisiaj juz na swoim bike'u)

By posłuchać jak ptak śpiewa. I zrozumieć co szumią drzewa

Czwartek, 29 maja 2008 · Komentarze(2)
By posłuchać jak ptak śpiewa. I zrozumieć co szumią drzewa

Wbrew mym szosowym przyzwyczajeniom, dzisiaj było krócej, troszkę wolniej, co nie oznacza, że mniej wydatnie! Stwierdziłem, że w związku z tym, że dawno długoszyńskim skałkom się z bliska nie przyglądałem, wypadałoby jakiś mały i skromny boulder sobie urządzić. Palce stęsknione dotyku środkowotriasowego wapienia, zanurzyłem w fakerkowych dziurkach, a stopy schroniłem w przyjemną ciasnotę moich Rock Pillarsów. Udało się! Ulubiony VI.1+ boulder poszedł od strzała (szkoda, że już nie może być w OSie).

Zdjęć niestety nie mam, ale na zaostrzenie apetytu i zbudowanie klimatu, jedno ze zdjęć z mojej ostatniej wyprawy w Czeskie dziury:

Skalky episode II

Czwartek, 28 lutego 2008 · Komentarze(4)
Skalky episode II
Dzisiaj kolejny wyjazd skałkowo-mostowy, i kolejne atrakcje w objazdowym parku linowym einsteina. Tym razem zajęliśmy się tyrolką* i zjazdami. Bogato dość.
Po mozolnych przygotowaniach (tyrolka to poważna sprawa, nie ma co się spieszyć), udało się! Pierwszy pojechałem ja, żeby sprawdzić system. Wszystko pracowało podręcznikowo, zatem bez wahania umożliwiłem zabawę reszcie naszego rowerowo-linowego team'u.
Zabawę zakończyliśmy grubo po zachodzie słońca i przy temperaturce 3st. C.
Dzięki wszystkim za fajną zabawę.

Pozdrawiam!

PS 1. fotki pojawią się w najbliższym czasie, o ile Sebastian mi je udostępni

PS 2. troche wiecej kilometrów, bo w tym także kręcenie po wsi przed - i po skałkach.


-----
* tyrolka - in. most linowy. Jedna z technik linowych, polegająca na przemieszczaniu się z reguły na dużych wysokościach, po poziomo napiętej linie.

Łojenie na życzenie

Wtorek, 26 lutego 2008 · Komentarze(9)
Łojenie na życzenie
Udało się nareszcie przekonać kilku kumpli, do nieco bardziej niecodziennych "zabaw". Wszak, uczucie skały pod ręką, do doznań wpisujących się w codzienność raczej nie należy (no może tej prawidłowości nie potwierdzą geolodzy lub pracownicy kamieniołomów). Stało się.
O 15:30 z OST wyjechaliśmy w stronę długoszyńskich skałek. Trasa niedługa, obiekt średnio ciekawy, ale z uwagi na fakt, że do zachodu zostało niewiele czasu, nie pozostało nam nic innego jak jechać właśnie tam. Niewątpliwym plusem tamtej miejscówki, jest mój ulubiony most kolejowy, na którym można świetnie ćwiczyć techniki linowe. Wspinaczka + "sznurkowa zabawa" to naprawdę świetny sposób na słoneczny weekend (najlepiej w połączeniu z pedałowaniem - rzeczjasna).
Tak upłynęło popołudnie i wieczór - dzień pierwszy, naszej extremalnej zabawy.
Zatem, o ile "lampa"* jutro bedzie, to znów "załojimy"**

Dzisiaj "łojili": wicio150 BS, vanhelsing BS, seba, tery i ja

Foto, ale akurat z innej wyprawy. Z okna, rozpościera się widok na potęęęęężne kilkusetmetrowe zapadlisko, w którego ścianie właśnie ten korytarz się znajduje.


------
* lampa - w slangu wspinaczkowym - słońce
** łojenie - w slangu wspinaczkowym, tym mianem określa się właśnie wspinaczkę

Inna relacja i świetne foty (nie to co u mnie) na blog'u vanhelsing'a

Dąbrowa - Podłęże - Sobieski - Jeleń - Dąbrowa

Środa, 31 października 2007 · Komentarze(0)
Dąbrowa - Podłęże - Sobieski - Jeleń - Dąbrowa
- "Dziury w Glinnej Górze"

Mała wyprawa speleo-rowerowa, pod zacnym kryptonimem. A chodziło tylko o rozglądnięcie się w tym frapującym mnie regionie. Kto wie co kryje się w tym masowym pęknięciu warstwy wapieni triasowych...

Jaworzno - Dol. Kobylańska - Czerna

Sobota, 29 września 2007 · Komentarze(3)
Jaworzno - Dol. Kobylańska - Czerna - Jaworzno

Relacja
Sobotni poranek, zapowiadał się dość niepozornie, choć jednocześnie dawało się w powietrzu wyczuć zapach grozy, która jak się później okazało, dopadła naszą wyprawę pod wieczór.
Oficjalnie zaczęliśmy od przejechania wraz z x. Mirkiem Toszą, krótkiej porannej przejażdżki, która miała być częścią reportażu kręconego przez TVP Regionalną. Te wszystkie medialne szopki, zajęły nam ok. 2h, co sprawiło, że wyjechaliśmy dopiero po jedenastej.
W stronę dolinek jechało się dość gładko. Kierowaliśmy się w stronę Luszowic, by ominąć bardziej ruchliwe części siedemdziesiątki dziewiątki. Malownicze Góry Luszowskie, były dla nas swoistą uwerturą do koncertu, który mieliśmy zagrać później. Kilka kilometrów, po minięciu tablicy z napisem „Trzebinia”, padł pierwszy strzał – Krzysiek stracił powietrze w dętce. Uciekło przez całkiem sporą dziurkę – skubane. Po chwili, nasza ekipa wulkanizacyjna uporała się z problemem. Ruszyliśmy dalej. Wtedy jeszcze nie byliśmy świadomi, że nasze dętki pożrą dużo więcej kleju, niż moglibyśmy przypuszczać.
Po dobrych trzech godzinkach od wyjazdu, dojechaliśmy do Doliny Kobylańskiej. Tam mieliśmy się zmierzyć z pierwszą atrakcją tego wyjazdu – karkołomną wspinaczką, na arcytrudnej trasie, którą dzielni pionierzy tamtejszych skał, wycenili na całe V (pięć w skali wspinaczkowej krakowskiej, to wcale nie mało, szczególnie dla początkujących). Po kilkugodzinnym zmaganiu się z glazurą jurajskich wapieni, zmęczeni, ruszyliśmy w kierunku noclegu.
Ale żeby nie było zbyt łatwo, w drodze powrotnej rozpoczęły się oficjalnie problemy ze sprzętem (konkretnie rowerem Piotrka). Co tu się dużo rozpisywać - by piotrkowy rower, zechciał zawieźć nas na miejsce, na jego dętce musiały się znaleźć aż cztery łatki. Wszystkie naprawy zajęły nam ok. 1,5h.
Pierwotnym zamierzeniem było kimanie w jaskini Żarskiej. Ale jako że, ruszyliśmy później niż było w planach, musieliśmy znaleźć alternatywną miejscówkę. Wybór padł na XVII wieczne ruiny klasztornej furty w Czernej. Rozbiliśmy się zatem wśród tych – jak to Kuba powiedział – trzech i pół ściany bez dachu. Było dobrze po dziesiątej. Przywołaliśmy pierwotne bóstwo (czyt. rozpaliliśmy ognisko) upiekliśmy padlinę, znalezioną w kobylańskim sklepie, pośpiewaliśmy, pośmialiśmy się i przy siedmiu st. Celsjusza, padnięci, brudni i śmierdzący (bo nikt nie miał ochoty kąpać się w pobliskim wartkim strumieniu), zasnęliśmy.
Kolejnego dnia obudziły nas drzewa kołyszące się na wietrze i dźwięk dzwonów pobliskiego klasztoru. Szybkie śniadanie, uprzątnięcie hotelu i wyjazd w stronę klasztoru – kolejnego punktu programu (który uległ jednak poważnym modyfikacjom). Po dojechaniu na miejce, okazało się, że dętka w rowerze Piotrka nie daje za wygraną. Ale jak to bywa w kłótni, mądrzejsza ze stron musi ustąpić. Dlatego poszliśmy sobie połazić po okolicznych jaskiniach. Pod Bukami II i stara kopalnia galmanu w Czernej – puściły i spowiliśmy się w ich mrocznych wnętrznościach.
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Czas wracać. Lecz co z dętką? Na szczęście, przy karmelitańskiej pomocy, uporaliśmy się z problemem, przynajmniej w niewielkim stopniu - dętka domagała się w drodze powrotnej pompowania co jakieś 5km.
Po przejechaniu 116km, przy średniej prędkości ~21,20 km/h. Po zużyciu dwóch tubek kleju do dętek, butelki denaturatu, zjedzeniu 1,5kg kiełbas, 4 paczek zupek chińskich, wygotowaniu 3l wody, po ok. 5h 20minutach jazdy, dotarliśmy do domów. Amplituda temperatur wyniosła ok. 15 st. Celsjusza (7st. w nocy i ok. 22 w czasie jazdy, w dzień).

Uczestnicy:
Piotrek – van
Krzysiek – krzysiek
Kuba – gryfjakiśtam
Jarek - staryrzeźnik

Zdjęcia:
wkrótce...