Noc świętojańska w samotności Tymczasowo jestem bez komputera, to i do głowy różne mniej, lub bardziej dzikie pomysły mi przychodzą. Na przykład wczoraj (a właściwie z wczoraj na dzisiaj), korzystając z tej najkrótszej nocy w roku, postanowiłem sobie zaserwować jakąś niekrótką, nocną, samotną trasę:
Wyjechałem ok. 21:40. w domu byłem po 1 (po drodze złożyłem wizytę Marcie). Upały są co raz bardziej nieznośne. Parno i duszno. Zdecydowanie najlepiej jeździ mi się w nocy. Wiecie jak fajnie jechać o północy środkiem "krajówki" i być mijanym przez samochody nie częściej niż np. raz na 5 minut? Nawet bez obaw, dla zabicia samotności, mogłem sobie pozwolić na SMSowanie w czasie jazdy :)
Ach. No i ta noc świętojańska :) Pozdrowienia dla dwóch przesympatycznych białogłowych, spotkanych w Sławkowie na rynku (również sympatycznym), co - ku mojemu zaskoczeniu - tak sprawnie pokierowały mnie w stronę Bukowna.
Krotko. Chcialem zobaczyc, co na Dniach Jaworzna sie dzieje, a potem rozsmakowac sie samotnoscia i kilkoma "jaskiniami" w starym, warpiowskim kamieniolomie.
Najwieksze srednie, wkreca sie noca Przynajmniej, takie odnosze czasem wrazenie. Tym razem w doborowym towarzystwie BSowej, jaworznickiej braci (sparco i vanhelsing), wybralem sie na wieczorne krecenie po okolicznych wsiach. Bylo dosyc szybko - tak jak lubimy. Chlopaki zgarneli mnie po uprzednim wkreceniu juz paru kilometrow. Kierunek: Brzezinka, Ledziny, Imielin, Jelen (zahaczajac jeszcze o wicia), Sobieski, dojechalem do Podleza. Tam opuscil mnie van, i dalej juz w samotnosci, do domu. Jazda o tej porze, wbrew pozorom daje mi na prawde duzo frajdy. Chyba ostatnio co raz wiecej.
Zakonczenie sezonu. Szkolnego rzeczjasna. Dzisiejszego popoludnia marcus075, zlozyl mi propozycje nie do odrzucenia. Propozycje wspolnego zakrecenia kilku kilometrow. Nie zastanawiajac sie wiele, propozycje przyjalem, i kilkanascie minut po 18, z tradycyjnym dla mnie poslizgiem, spotkalismy sie w Szczakowej pod Kosciolem. Planowo chcielismy szybko zrobic petle - jaworzno->bukowno->trzebinia->balin->jaworzno, by przed zmrokiem jeszcze byc w domu. Wspolna jazda nie nacieszylismy sie zbyt dlugo - w Szczakowej, na przejezdzie Marek stracil powietrze w kolach. Obydwu (sic!). W zapasie byla tylko jedna. Wraz z powietrzem, zdala sie z niego uleciec chec do jazdy, no ale podtrzymywany przezemnie na duchu (glownie opowiesciami o niesamowitych latach i dziurawych detkach podczas naszej Jurajskiej wyprawy), zdecydowal sie chlopak na probe zaklejenia detek. Lekko nie bylo. Jedna z gum powaznie sie bronila, choc wszelki opor byl bez sensu, bo i tak po trwajacych 1,5h zabiegach serwisowych ruszylismy. Bylo pozno, wiec z gory nastawilismy sie na jazde po zmroku i dosc pozny powrot. Dalej bylo juz gladko i bez przygod. W Trzebinii kilkunastominutowy, odpoczynek nad Balatonem i powrot, standardowo przez Gory Luszowskie.
Wyruszylismy po 18. W domu bylem o 23:13. I znow okazalo sie, ze faktycznie - nieszczescia chodza parami.
Wieczorna skalkowa exploracja Pod wzgledem miejsc nadajacych sie do lojenia, Jaworzno miewa sie calkiem niezle. Mamy kawalek triasowego wapienia na Dlugoszynie, sprawnie dzialajacy klub wspinaczkowy UKS K2. Uczniowski w prawdzie, ale maja kawalek swojej sztucznej scianki, na ktorej cos trenuja. Slowem - jest niezle. Ale kto powiedzial, ze nie mogloby byc lepiej? Szukajac motywacji do tego by wieczorem sie jeszcze gdzies ruszyc, pomyslalem, ze poszukam miejsc, gdzie w przyszlosci, mozna by stworzyc jakas trase umozliwiajaca w miare przyjmen rozwijanie swoich zdolnosci, w wertykalnym przemieszczaniu sie. Nic nie znalazlem. Pozno bylo, zrobilo sie ciemno, odwiedzilem tylko jedno z planowanych 4ech, albo 5ciu miejsc. Jak na zlosc zapomnialem baterii do czolowki :/ Mimo wszystko, sprawy tak nie zostawie. Nastepnym razem bedzie lepiej.
Spokojna, wieczorna przejażdżka, czyli author'ski rajd testowy
Uff. przejażdżka pełna wrażeń. ale od początku... Odwiedził mnie brat na swoim trekkowym authorze. Rower ma może ze 3lata, ale przejechał ledwo 1,5k km. Nie będę wychwalał i opisywał zalet, bo są tu tacy, co na lepszych sprzętach jeżdżą. W każdym razie osiągi są bez porównania insze niż na moim. To miała być zwyczajna, wieczorna przejażdżka... Zdjęć nie ma, bo ekstaza jazdy dopadła mnie tak mocno, że nie byłem w stanie - zrozumcie.
Poranny wyjazd na Dzień Wspólnoty do Dąbrowy Górniczej. Od siebie dosyć leniwie jechałem w w stronę Sosnowca - Maczek, gdzie dołączył do mnie kolega. Dalej już szliśmy jak burza - średnia 30km/h na dystansie ok. 15km. Piotrek miał SPD :-) Trochę czasu w kościele, wśród znajomych, no i wracałem już sam, bez tunelu. Kilka km udało mi się jedynie za jakimś autobusem pociągnąć, AVS skoczyło - poza tym spokojnie i bez przygód ;-) Trasa dosyć krótka, ale w końcu nie chodziło tu o to, by bić rekordy, ale w pięknym stylu zajechać pod kościół ;-)
Aktualnie się uczę, a rower pozwala mi na oderwanie się od szarości dnia codziennego. Preferuję trasy zróżnicowane, jednak z dominantą szosy.
Poza rowerem, pasjonuję się także alpinizmem - głównie jaskiniowym (choć innym też nie pogardzę). Uwielbiam czytać, zgłębiać tajniki historii literatury, a w wolnych chwilach zanurzyć się w świecie algorytmów i funkcji, programując sobie w którymś z moich ulubionych języków.