Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2007

Dystans całkowity:267.30 km (w terenie 24.70 km; 9.24%)
Czas w ruchu:11:53
Średnia prędkość:22.49 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:38.19 km i 1h 41m
Więcej statystyk

Jaworzno - Dol. Kobylańska - Czerna

Sobota, 29 września 2007 · Komentarze(3)
Jaworzno - Dol. Kobylańska - Czerna - Jaworzno

Relacja
Sobotni poranek, zapowiadał się dość niepozornie, choć jednocześnie dawało się w powietrzu wyczuć zapach grozy, która jak się później okazało, dopadła naszą wyprawę pod wieczór.
Oficjalnie zaczęliśmy od przejechania wraz z x. Mirkiem Toszą, krótkiej porannej przejażdżki, która miała być częścią reportażu kręconego przez TVP Regionalną. Te wszystkie medialne szopki, zajęły nam ok. 2h, co sprawiło, że wyjechaliśmy dopiero po jedenastej.
W stronę dolinek jechało się dość gładko. Kierowaliśmy się w stronę Luszowic, by ominąć bardziej ruchliwe części siedemdziesiątki dziewiątki. Malownicze Góry Luszowskie, były dla nas swoistą uwerturą do koncertu, który mieliśmy zagrać później. Kilka kilometrów, po minięciu tablicy z napisem „Trzebinia”, padł pierwszy strzał – Krzysiek stracił powietrze w dętce. Uciekło przez całkiem sporą dziurkę – skubane. Po chwili, nasza ekipa wulkanizacyjna uporała się z problemem. Ruszyliśmy dalej. Wtedy jeszcze nie byliśmy świadomi, że nasze dętki pożrą dużo więcej kleju, niż moglibyśmy przypuszczać.
Po dobrych trzech godzinkach od wyjazdu, dojechaliśmy do Doliny Kobylańskiej. Tam mieliśmy się zmierzyć z pierwszą atrakcją tego wyjazdu – karkołomną wspinaczką, na arcytrudnej trasie, którą dzielni pionierzy tamtejszych skał, wycenili na całe V (pięć w skali wspinaczkowej krakowskiej, to wcale nie mało, szczególnie dla początkujących). Po kilkugodzinnym zmaganiu się z glazurą jurajskich wapieni, zmęczeni, ruszyliśmy w kierunku noclegu.
Ale żeby nie było zbyt łatwo, w drodze powrotnej rozpoczęły się oficjalnie problemy ze sprzętem (konkretnie rowerem Piotrka). Co tu się dużo rozpisywać - by piotrkowy rower, zechciał zawieźć nas na miejsce, na jego dętce musiały się znaleźć aż cztery łatki. Wszystkie naprawy zajęły nam ok. 1,5h.
Pierwotnym zamierzeniem było kimanie w jaskini Żarskiej. Ale jako że, ruszyliśmy później niż było w planach, musieliśmy znaleźć alternatywną miejscówkę. Wybór padł na XVII wieczne ruiny klasztornej furty w Czernej. Rozbiliśmy się zatem wśród tych – jak to Kuba powiedział – trzech i pół ściany bez dachu. Było dobrze po dziesiątej. Przywołaliśmy pierwotne bóstwo (czyt. rozpaliliśmy ognisko) upiekliśmy padlinę, znalezioną w kobylańskim sklepie, pośpiewaliśmy, pośmialiśmy się i przy siedmiu st. Celsjusza, padnięci, brudni i śmierdzący (bo nikt nie miał ochoty kąpać się w pobliskim wartkim strumieniu), zasnęliśmy.
Kolejnego dnia obudziły nas drzewa kołyszące się na wietrze i dźwięk dzwonów pobliskiego klasztoru. Szybkie śniadanie, uprzątnięcie hotelu i wyjazd w stronę klasztoru – kolejnego punktu programu (który uległ jednak poważnym modyfikacjom). Po dojechaniu na miejce, okazało się, że dętka w rowerze Piotrka nie daje za wygraną. Ale jak to bywa w kłótni, mądrzejsza ze stron musi ustąpić. Dlatego poszliśmy sobie połazić po okolicznych jaskiniach. Pod Bukami II i stara kopalnia galmanu w Czernej – puściły i spowiliśmy się w ich mrocznych wnętrznościach.
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Czas wracać. Lecz co z dętką? Na szczęście, przy karmelitańskiej pomocy, uporaliśmy się z problemem, przynajmniej w niewielkim stopniu - dętka domagała się w drodze powrotnej pompowania co jakieś 5km.
Po przejechaniu 116km, przy średniej prędkości ~21,20 km/h. Po zużyciu dwóch tubek kleju do dętek, butelki denaturatu, zjedzeniu 1,5kg kiełbas, 4 paczek zupek chińskich, wygotowaniu 3l wody, po ok. 5h 20minutach jazdy, dotarliśmy do domów. Amplituda temperatur wyniosła ok. 15 st. Celsjusza (7st. w nocy i ok. 22 w czasie jazdy, w dzień).

Uczestnicy:
Piotrek – van
Krzysiek – krzysiek
Kuba – gryfjakiśtam
Jarek - staryrzeźnik

Zdjęcia:
wkrótce...

Chcąc przetestować nową linę,

Czwartek, 27 września 2007 · Komentarze(0)
Chcąc przetestować nową linę, wybrałem się na pobliskie skałki. Po ok. 1h zabawy, postanowiłem kontynuować przejażdżkę, robiąc ulubioną pętlę przez Warpie -> Centrum i do domu :)

Pochmurne popołudnie nie zniechęciło

Środa, 26 września 2007 · Komentarze(2)
Pochmurne popołudnie nie zniechęciło mnie jednak do przejażdżki po moim - bądź co bądź - nie takim małym mieście. Wybór tym razem padł na piękną, choć okrytą nie najlepszą sławą (m.in. przez dziadka Kuby) dzielnicę.
Jeleń - bo to o nim mowa, znajduje się na obrzeżach miasta. Mało tego! Znajduje sie dość wysoko, dzięki czemu można podziwiać co u sąsiadów zza A4 piszczy.
Na miejscu zabawiłem ok. 2h, po czym bez względu na panujący mrok, ok. 19 ruszyłem do domu.

Podczas tego wyjazdu chciałem

Wtorek, 25 września 2007 · Komentarze(0)
Podczas tego wyjazdu chciałem sobie nieco potrenować pracę na stromych podjazdach i pod tym kątem przygotowałem trasę - krótka, acz treściwa i obfitująca w strome podjazdy.

Ładna pogoda za oknem, sprowokowała

Poniedziałek, 24 września 2007 · Komentarze(0)
Ładna pogoda za oknem, sprowokowała do tego by wybrać się za miasto. Trzebiński Balaton okazał się świetnym celem. Ładna okolica, czysta woda, ciekawe jurajskie osady na brzegu - czegóż chcieć więcej? Wyjechałem o 15:40, kierując się w stronę centrum, gdzie dołączyć miał do mnie Jakub. Stamtąd w stronę Balina, później Luszowic i przez góry luszowskie, prościutko do trzebinii. Powrót tą samą trasą, po ok. 30minutowym rest'ingu na miejscu.
Potem jeszcze wróciliśmy nieco okrężną drogą - przez Ciężkowice i kamieniołom w Szczakowej.

Kolejny wypad z serii "dookoła

Niedziela, 23 września 2007 · Komentarze(0)
Kolejny wypad z serii "dookoła Jaworzna", ta sama trasa, te same trudności, zbliżony czas.

Wyjechałem popołudniem, kiedy wszystkie

Sobota, 22 września 2007 · Komentarze(0)
Wyjechałem popołudniem, kiedy wszystkie ważniejsze sprawy miałem już za sobą, trochę by odetchnąć. Zrobiłem pętlę dookoła Jaworzna - z Dąbrowy, w stronę Szczakowej, potem Śródmieście i powrót już 79ką do domu.