50km w tym roku;) Nie ma się czym chwalić - wiem. Ale i tak uroczystej Coca-Coli (R), po udanej przejażdżce sobie nie odmówię.Za cel obrałem wielokrotnie już przeze mnie zwiedzany trzebiński Balaton. Cel...">

"Zimno, wieje i na co Ci to?"

Wtorek, 4 marca 2008 · Komentarze(7)
"Zimno, wieje i na co Ci to?"
Pierwsze >50km w tym roku;) Nie ma się czym chwalić - wiem. Ale i tak uroczystej Coca-Coli (R), po udanej przejażdżce sobie nie odmówię.
Za cel obrałem wielokrotnie już przeze mnie zwiedzany trzebiński Balaton. Cel mało ambitny, ale w sumie czasu nie było za wiele, a trasa całkiem przyjemna - malownicza. Na temat samego wypadu rozpisywał się nadto nie będę. Większość trasy poszła gładko. Nawet wiatr jakoś szczególnie nie przeszkadzał w sprawnym kręceniu. Kilka podjazdów, pare przyjemnych zjazdów. Luzik.

Jest natomiast inna kwestia, która mnie zastanowiła i to właśnie jej, chciałbym poświęcić większą część tego wpisu. Pewnie spora część z nas, zadawała sobie pytanie o sens tego monotonnego kręcenia korbą - częścią jakiejś bliżej nierozpoznawalnej dla sporej części społeczeństwa, ogromnie nam drogiej, bryły metalu zwanej powszechnie rowerem. To wbrew pozorom jest całkiem dobre pytanie, na które chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Przyjemność? - ciężko o nią gdzieś daleko od domu, z bólem krzyża i zastyglą w gardle śliną. Towarzystwo? - zwłaszcza wtedy kiedy delta średniej prędkości, między Tobą a Twoim kolegą wynosi 5-10km/h. Przekraczanie swoich granic? Ekstremum? Nie wiem.

Miałem kiedyś ciekawe, choć nierowerowe doświadczenie, gdzieś głęboko pod Czeską ziemią, podczas akcji, której celem było dotarcie do podziemnego jeziora. Do "Gaboru". Akcja była dosyć ciężka - dużo wody po drodze, spora głębokość, kilka przeszkód, które nie nastrajały zbyt optymistycznie. Do tego dopadające zmęczenie, które w pewnym momencie ogarnęło mnie tak bardzo, że czekając na kolegę, który właśnie przedzierał się przez zawalony szyb z IIgo na IIIci poziom, uciołem sobie krótką drzemkę, na miękkim - gliniastym (pod)łożu ze starego zawału. A to był dopiero początek - masa drogi była jeszcze przed nami. Po kilku godzinach dotarliśmy na miejsce, zrobiliśmy kilka zdjęć, nacieszyliśmy się trochę turkusem radioaktywnej wody (tak! to była kopalnia uranu :D) I trzeba było wracać. Tą samą drogą. Kiedy wreszcie dotarliśmy pod końcowy szyb, postanowiłem zasuwać do góry jako ostatni (to lekki masochizm, bo ostatni ma najgorzej, ale ja chyba to lubię, bo to chwila, kiedy jestem sam na sam z mrokiem i to ja rzucam ostatnie spojrzenie w ciemność, która znowu nie zobaczy człowieka przez bardzo, bardzo długi czas). I kiedy tak czekałem, to dopadło mnie taka niecodzienna wątpliwość, spotęgowana zmęczeniem, zimnem i ogólnym dyskomfortem psychiczno-fizycznym (byłem cały przemoczony, a temperatura pod ziemią ~8st. C). Zahuczało mi w głowie pytanie: "Ty ...! Po co to robisz?! Marzniesz tutaj, jest Ci zimno, ciemno, źle. Mógłbyś teraz grzać tyłek, w ciepłym domu, przy herbacie, a Ty zdecydowałeś się pchać w tę durną dziurę!" (jakimś dziwnym trafem słowa były nieco bardziej "wymyślne", ale nie leży w mojej naturze cytowanie tego typu treści w miejscach publicznych). Słowem - miałem na serio dość. Ta akcja nie była jakaś wyjątkowo trudna. Takie chwile mam prawie zawsze.

Czterdzieści minut później, po zwinięciu lin i reszty szpeju, byłem na powierzchni. Wyglądałem jak glonojad ubabrany w radioaktywnym błotku.

Do czego zmierzam? W życiu często jest tak, że są chwile, kiedy szczerze ma się dość pewnych zdarzeń, miejsc - osób także. Czasem owo "dość" urasta do wymiarów nienawiści, czasem nie. Ale dlaczego, do cholery, po jakimś czasie, do niektórych "zmór" myśli powracają i bezlitośnie spędzają sen z powiek, nie pozwalając myśleć o niczym innym?

Z całą pewnością, tym wpisem nie odkryłem ameryki, gro BS-owców cierpi na tę samą chorobę, ale... może się mylę? Ktoś widzi to inaczej?
Ja w każdym razie, jestem przed kolejną wyprawą, do kolejnego "potwora" i już za nim tęsknię (bo byłem tam kiedyś)

Pozdrawiam!

(zdjęcia standardowo - lipne, bo z mojej komórki)

W drogę! Ulubiony kawałek asfaltu w Jaworznie.


Ulubiony asfalt za mną


Z tego co zasłyszałem, ten pagórek w dali, to jeden z większych zbiorników wodnych w Polsce, po górze Żar


Zachodnie niebo nad... chrzanowem? - Góry Luszowskie


Kawałek Balatonu. Nie wjeżdżałem dalej, bo zachód się zbliżał a ja bez świateł.

Komentarze (7)

W Twoim stylu pisane sprawozdanko ;)

vanhelsing 16:33 środa, 5 marca 2008

Ja też przebrnęłam do końca :)
Cieszę się że nie tylko ja mam czasem takie chwile zwątpienia Odpowiedzi na te pytania trudno znaleźć Ale wiem że już lada chwila będę tęsknić za następnym razem i ten bzik jest mi potrzebny a wspomnienia rzeczywiście są darem i nikt nam tego nie może już odebrać...
Pozdrawiam Asica

jahoo81 09:06 środa, 5 marca 2008

Też ma chromicik z okolic Ślęży. Fajnie wygląda jak się go przepoleruje na lustro.

Galen 23:30 wtorek, 4 marca 2008

katane ja myślę, że każde życie na swój sposób smakuje. jedni łażą po dziurach, inni grają w szachy. nie wierzę, że ludzie nie potrafią mieć "bzików". a jeżeli nie mają, to może nie wiedzą, że mogą mieć. wtedy takim ludziom to życie trzeba "posolić", żeby smaku nabrało

Galen to było w czeskim Zalesiu. w tej kopalni akurat wydobywali głównie blendę smolistą - mase jej tam. komora, w której jest to jezioro powstała właśnie w wyniku wydobycia takiego potężnego kawała blendy. potem ją zalała woda. sam mam w domu parę ładniejszych (o ile je w ogóle można ładnymi nazwać) okazów. A jeżeli o chromicie mowa, to mam kilka fajnych kawałków, z Twoich okolic - z Tąpadeł. w tym jeden z ładnym wykwitem barytu (chyba),ale bez uranu. Fajna kopalnia i ładne okolice - polecam.

einstein 23:23 wtorek, 4 marca 2008

P.S. W czym był ten uran? W chromicie?

Galen 23:07 wtorek, 4 marca 2008

Wiadoma sprawa, że kryzys kiedyś dopada ale szybko się o nim zapomina, gdy leży się już w domciu i wspomina, a duma z pokonania samego siebie aż rozpiera.

Galen 23:06 wtorek, 4 marca 2008

przebrnełam przez ten ciekawy tekst :)
"Ty ...! po co to robisz?!" chyba każdy zadaje sobie czasem to pytanie ale to nic innego jak "WybraćŻycieZeSmakiem:)" i pozostają przynajmniej ciekawe refleksje (opisane powyżej), brudne ubranka ;) i wspomnienia a "WspomnieniaToBożyDar"

życzę udanej wyprawy do "potwora" :)

katane 23:04 wtorek, 4 marca 2008
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ylisz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]