Z serii "udane piątki"
Piątek udany może być z wielu względów. Dla mnie okazał się łaskawy, ze względu na nieomal bezwietrzną aurę i całkiem przyjemną temperaturkę. Grzechem w takie popołudnie byłoby nie przejechanie choćby kilku kilometrów.
Ciężko tak na dobrą sprawę opisać dzisiejszy wyjazd - kilka spraw w Urzędzie Miejskim, prezenty dla moich zacnych kobiet, no i wreszcie - nieopisana chęć i potrzeba zamiany pewnej F, drzemiącej w spragnionych ruchu mięśniach, w V, owocującą zwiększeniem się całkowitej S, wskazywanej przez mój licznik. Pokręciłem tu i ówdzie i wyszło z tego parę kilometrów.
Poza tym, dzisiaj będzie oszczędnie w słowa, po moim ostatnim wywodzie.
Sosina. Bajoro, ale łabędzie są.
Próbowałem złapać słońce. Stwierdziłem, że chcę być oryginalny i nie będę powtarzał wyczynu Dwójki bliźniaków - z księżycem.